Są dni, kiedy praca przytłacza. Terminy gonią, skrzynka pęka w szwach, a Ty – choć uśmiechasz się do współpracowników – czujesz, że coś w środku się zacina. I wtedy pojawia się pytanie, które zadaje sobie wiele osób: czy mogę powiedzieć, że jest mi źle? W końcu w pracy powinno być „profesjonalnie”, a profesjonalizm od lat mylnie utożsamiany jest z emocjonalną obojętnością. Ale czy naprawdę musimy zakładać maski, gdy tylko przekraczamy próg biura?

Dlaczego boimy się pokazać emocje w miejscu pracy?

Wielu z nas wchodzi rano do biura z neutralną miną, zakłada uśmiech jak tarczę i dopiero przy ekspresie do kawy wymienia zdawkowe „co słychać”. Niby wszystko gra, ale wewnątrz może dziać się wszystko: frustracja, zmęczenie, niepokój. Tymczasem kultura wielu miejsc pracy nie daje przestrzeni na wyrażanie emocji. Czasem nawet nie chodzi o konkretny zakaz, tylko o atmosferę, w której „radzenie sobie” jest cnotą, a wszystko inne to słabość.

Niektóre firmy wprost komunikują, że emocje powinny zostać za drzwiami. Inne nie mówią tego wprost, ale dają jasno do zrozumienia, że smutek czy złość to niewygodne tematy. Pracownik, który zaczyna otwarcie mówić, że jest mu źle, że się wypalił albo że czegoś się boi, bywa traktowany jak problem. A przecież to nie emocje są problemem, tylko brak umiejętności zarządzania nimi i brak przestrzeni do rozmowy.

Emocje to nie słabość – to sygnał, który warto zrozumieć

W emocjach kryje się mnóstwo informacji. Złość może sygnalizować, że nasze granice są przekraczane. Smutek często wiąże się z utratą lub rozczarowaniem. Frustracja może wskazywać na nieskuteczne procesy albo brak poczucia sensu w tym, co robimy. Warto się im przyjrzeć, bo są jak kontrolki na desce rozdzielczej – ignorowane, prowadzą do poważniejszych awarii.

Z badań APA (American Psychological Association) wynika, że blisko 60% pracowników w USA doświadcza silnego stresu z powodu pracy. W Polsce sytuacja nie jest lepsza – według danych Instytutu Medycyny Pracy, ponad 65% pracowników deklaruje, że regularnie odczuwa zmęczenie psychiczne. To nie jest tylko „gorszy dzień”. To sygnał, że emocjonalna strona naszej pracy wymaga większej uwagi i troski.

Wiele zależy też od tego, jak reaguje najbliższe otoczenie. Jeśli kierownik ignoruje sygnał, że ktoś z zespołu jest przybity, a koledzy będą unikać tematu, to osoba taka szybko się wycofa. Natomiast otwarta, empatyczna reakcja może uratować sytuację i dać przestrzeń do realnej zmiany. Pokazywanie emocji nie jest zagrożeniem dla efektywności – przeciwnie, może poprawiać komunikację i zaufanie.

Co mówi prawo i kodeksy etyki o emocjach w pracy?

Polskie prawo pracy nie odnosi się wprost do emocji, ale bardzo wyraźnie podkreśla obowiązek pracodawcy dbania o bezpieczeństwo i higienę pracy, co obejmuje także aspekty psychiczne. Coraz więcej firm wprowadza wewnętrzne regulaminy, w których mowa jest o przeciwdziałaniu mobbingowi, stresowi czy wypaleniu zawodowemu. Emocje stają się częścią polityk HR-owych, a dobrostan psychiczny pracownika jest traktowany jako element skutecznego zarządzania zasobami ludzkimi.

mowienie o emocjach w pracy

W praktyce jednak wiele zależy od kultury organizacyjnej i postawy liderów. Nawet najlepiej napisany kodeks etyki nie pomoże, jeśli kierownik uważa, że okazywanie emocji to fanaberia. Dlatego tak ważna jest konsekwentna edukacja kadry zarządzającej i promowanie modelu lidera, który nie tylko wspiera, ale sam daje przykład, pokazując, że mówić o trudnościach to normalna rzecz.

Gdzie leży granica między szczerością a przesadą?

To pytanie pojawia się bardzo często i jest uzasadnione. Nie każdy kontekst jest dobry, by rozkładać emocjonalne karty na stół. Warto zastanowić się, do kogo mówimy, w jakiej sytuacji i z jakim celem. Nie chodzi przecież o to, by zamienić spotkanie projektowe w grupę terapeutyczną, ale o to, by umieć powiedzieć: „Jestem przeciążony, potrzebuję wsparcia” albo „Mam trudny czas, może być mi trudno skupić się na 100%”.

Szczerość nie musi oznaczać nadmiernej ekspresji. Można mówić o emocjach spokojnie, jasno i konkretnie. Warto też nauczyć się rozpoznawać swoje potrzeby i komunikować je w sposób konstruktywny. Jeśli wiesz, że potrzebujesz dnia wolnego, nie mów tylko „jestem załamany”, ale dodaj: „Potrzebuję odpoczynku, bo nie funkcjonuję już efektywnie”. Taka komunikacja jest dojrzalsza i bardziej zrozumiała dla przełożonych.

Toksyczna pozytywność – czy muszę zawsze udawać, że jest dobrze?

Jednym z najtrudniejszych aspektów emocjonalnej uczciwości w pracy jest konfrontacja z kulturą, która premiuje wieczny optymizm. Toksyczna pozytywność to zjawisko, które coraz częściej jest omawiane w kontekście zdrowia psychicznego w miejscu pracy. To nie tylko przymus uśmiechu, ale też bagatelizowanie cudzych problemów, unikanie trudnych tematów i narzucanie narracji, że „mogło być gorzej”. W takich warunkach emocje nie znikają – one się kumulują, prowadząc do wypalenia i dystansu.

To mit, że dobra atmosfera w pracy to tylko pozytywne nastawienie. Dobra atmosfera to także bezpieczeństwo, zaufanie i możliwość mówienia o tym, co trudne. Zespół, w którym ludzie potrafią rozmawiać o emocjach, to zespół dojrzalszy, odporniejszy na kryzysy i bardziej zaangażowany.

Jak nauczyć się rozmawiać o emocjach w pracy?

To proces, który zaczyna się od samoświadomości. Rozpoznanie własnych emocji to pierwszy krok. Warto zadać sobie pytanie: „Co teraz czuję?” i „Dlaczego tak się czuję?”. Taka refleksja pozwala lepiej zrozumieć siebie i przygotować się do rozmowy.

Kolejny etap to dobór słów. Zamiast mówić: „Wkurza mnie ten projekt”, można powiedzieć: „Czuję frustrację, bo mam wrażenie, że nie jesteśmy wysłuchani”. Język emocji nie musi być dramatyczny, może być spokojny, rzeczowy, ale szczery. To nie jest łatwe, zwłaszcza w miejscach, gdzie dotąd nikt o emocjach nie mówił. Ale od czegoś trzeba zacząć.

Warto też szukać sojuszników. Może być to koleżanka z zespołu, lider, a czasem HR. Nie trzeba od razu zmieniać całej firmy, wystarczy jedna relacja, w której można być autentycznym. Z czasem taka postawa się rozprzestrzenia i zmienia atmosferę. Na koniec jedno: emocje w pracy nie są tabu. Są realne, obecne i potrzebują naszej uwagi. I nawet jeśli jeszcze nie wszędzie można o nich mówić, to warto zacząć. Choćby od siebie.