„Problem zmian klimatycznych będzie coraz bardziej wpływał na nasze życie. Coś, co kilkanaście lat temu wydawało się dyskusją naukowców, dziś jest oczywistością i musimy się z tym bardzo poważnie zmierzyć, bo zmiany klimatu będą nam zabierać najcenniejsze skarby kultury, dziedzictwo naszej historii” – powiedział w rozmowie z Fundacja Polska z Natury prof. Jakub Lewicki (UKSW), historyk architektury, b. mazowiecki wojewódzki konserwator zabytków.

Fundacja Polska z Natury: Czy w ogóle dało się uniknąć zniszczenia zabytków, które mu uległy, choćby mostu św. Jana Nepomucena w Lądku-Zdrój czy kaplicy św. Onufrego w Stroniu Śląskim? Czy dało się je zabezpieczyć w ramach konserwacji zabytków, czy tylko zabezpieczenia chroniące miasta i regiony były w stanie zatrzymać niszczącą siłę wielkiej wody?

Prof. Jakub Lewicki: W przypadku tych zabytków największą ich wadą było złe położenie. Mówimy o miastach wielokrotnie zalewanych przez wodę, i to praktycznie od momentu powstania. W przeszłości ten problem rozwiązywano w ten sposób, że przenoszono miasta w inne miejsca, mamy konkretne przykłady miast leżących w strefie wylewów Wisły, które w okresie średniowiecza lub nowożytnym przenoszono w nowe miejsce. Dziś trudno przenieść miasta o kilkusetletniej historii. Jedyne rozwiązanie to obrona przed żywiołem np. zbiornikami retencyjnymi i innymi zabezpieczeniami.

Problem zmian klimatycznych będzie coraz bardziej wpływał na nasze życie. Coś, co kilkanaście lat temu wydawało się dyskusją naukowców, dziś jest oczywistością i musimy się z tym bardzo poważnie zmierzyć, bo zmiany klimatu będą nam zabierać najcenniejsze skarby kultury, dziedzictwo naszej historii.

A jak zabezpieczyć zabytki przed nieco lżejszymi niż powódź zjawiskami, ale zdarzającymi się coraz częściej, tj. gradobicie, burze czy nawet ekspozycja na długotrwały upał? Jak ocenia pan poziom ochrony zabytków w Polsce przed zjawiskami atmosferycznymi?

Wydaje mi się, że zawsze mamy sporo do zrobienia. Mówiąc wprost – ochrona zabytków to praca ciągła, praktycznie bez końca. Możemy wciąż zabezpieczać, możemy wciąż ratować, a i tak zawsze coś następnego będzie wymagało uwagi.

W przypadku zagrożeń powodziowych powinniśmy budować różnego typu zbiorniki retencyjne i wały, ale też rozwiązania na mniejszą skalę, tj. wprowadzone w Wenecji. Każdy dom w regionie Veneto ma proste przegrody w drzwiach. Dwie niewielki prowadnice przy wejściu w otworze drzwiowym, w które wsuwa się metalowe płyty. Prowadnice są tak skonstruowane, że same uszczelniają pod wpływem naporu wody i nie wpuszczają jej do wnętrza. W Polsce mieliśmy przykłady, gdzie mury budynku były grube i solidne, ale niedomknięta brama czy drzwi spowodowała zalanie zabytku. Tak było w powiecie nyskim w kilku wypadkach.

A gradobicia?

W wypadku gradobicia najważniejsze są zabezpieczenia figur wolnostojących i ozdób, buduje się daszki osłaniające. Właściwie to jest jedyne możliwe rozwiązanie, tradycyjna forma zabezpieczenia.

Jakie najważniejsze zabytki zostały utracone lub poważnie uszkodzone przez zjawiska atmosferyczne w ostatnich kilku dekadach? Co natura nam odebrała z dziedzictwa kulturowego?

W 1979 r. była wielka powódź w okolicach Pułtuska, zniszczenia były gigantyczne, podobnie podczas powodzi na Śląsku i we Wrocławiu w 1997 r. Zalanie kościoła franciszkanów w Kłodzku było kolejną katastrofą tego typu. Naturalnie narażone na zalania są zabytki położone w dolinach rzek, na terenach zalewowych.

Czy istnieją zalecenia co do otoczenia zabytków, jak one powinny wyglądać? Czy istnieją planistyczne dobre praktyki w tym zakresie?

Takiego spójnego dokumentu nie mamy, to raczej jest rozproszone w wielu miejscach.

Może powinniśmy zatem stworzyć jeden dokument, syntezę?

Pewnie by się przydało, na razie mamy konkretne dokumenty w zakresie ochrony przeciwpowodziowej.

Jak pan sobie wyobraża odbudowę zabytków, które ucierpiały we wrześniowej powodzi w południowo-zachodniej Polsce? Z mostu w Lądku Zdroju zostało niewiele.

Zniszczenia mostu w Lądku Zdroju nie są tak poważne, jak nam się wydaje, tzn. część konstrukcyjna została, zniszczone są balustrady, podsypka nawierzchni oraz figura Jana Nepomucena, której jeszcze nie znaleziono, ale w końcu „wypłynie”, została porwana przez wodę. Zostaną uzupełnione zasypy w pachach sklepiennych, potem położy się nową nawierzchnię i odtworzy balustrady. Te prace wydają się proste, ale będzie ich bardzo dużo. Generalna Konserwator Zabytków Bożena Żelazowska kilkakrotnie informowała nas członków Rady Ochrony Zabytków przy MKiDN o działaniach na rzecz odbudowy. Wojewódzcy konserwatorzy bez przerwy są na terenach zalanych, aby ocenić straty i zaplanować odbudowę. Cały czas szacowana jest kwota strat.

Czy to prawda, że wiele zabytków ma bardzo słabą konstrukcję dachu, co może być niebezpieczne w przypadku intensywnych opadów?

Dachy wymagają nieustannej naprawy, to się na bieżąco dzieje, co kilka lat. Dachówki są szczególnie narażone, bo spadają, niszczą się etc.

Czy wyobraża pan sobie szerszą strategię zabezpieczenia zabytków przed powodziami? Co możemy zrobić na poziomie państwowym?

Jedyną odpowiedzią poza bieżącą konserwacją, zbiornikami retencyjnymi, jest przenoszenie zabytków narażonych na zniszczenie. Przy pojedynczych rzeźbach czy obiektach o niewielkiej kubaturze jest to dobra forma tymczasowej ochrony, ale nie sposób przenieść kościoła czy mostu.

Źródło informacji: Fundacja Polska z Natury